Obudziło mnie twarde spotkanie z ziemią.
-Wstawaj śpiochu już czas- powiedział Jev podnosząc mnie z ziemi. Kiedy już stałam na ziemi chwyciłam najbliższą poduszkę i rzuciłam w niego z całej siły.
-Nigdy więcej mnie tak nie budź!- powiedziałam i zostawiłam go z walizką. Na dole wszyscy już na nas czekali. Will jak zwykle obściskiwał się z Emmą, tata dyskutował z mamą i ciągle się śmiali, a Rose zabijała ich wzrokiem. Ona nigdy nie lubiła mamy i nienawidziła kiedy widywała się z tatą.
-Amanda! Nareszcie jesteś. A gdzie Jev?- zapytał tata.
-Jestem! Am wykorzystała mnie jako tragarza- powiedział Jev przytulając mnie od tyłu.
-To dobrze. Jev i Will pobiegną do waszego nowego domu a ty i mama przeteleportujecie się do waszego nowego mieszkania. Mieszkacie na obrzeżach miasta przy lesie więc śmiało możecie polować i przemieniać się w czasie pełni. Victoria założyła specjalną barierę która nie przepości was poza określony obszar żebyście nikomu nic nie zrobili. To chyba wszystko- powiedział i podszedł do mnie i uściskał na pożegnanie.
Po godzinie byłam już w nowym domu. Budynek był cudowny od razu wbiegłam do środka i przeszukałam całe pomieszczenie. W domu były 3 pokoje z łazienkami, salon i kuchnia z jadalnią. Dwa pierwsze pokoje były skromnie urządzone z pojedynczymi łózkami. Wszystko było utrzymane w ciepłych kolorach. Ostatni pokój był bardzo podobny, jedyna różnica była taka że posiadał duże małżeńskie łóżko.
-Twój ojciec zwariował! Nigdy nie pozwolę spać ci w jednym łóżku z Jevem! Zapomnij!-powiedziała mama kiedy tylko zobaczyła pokój.
-To gdzie on ma spać?
-Nie wiem! Ale na pewno nie z tobą!
-Ale w domu zawsze śpimy razem- powiedziałam i rzuciłam się na łózko.
-Skoro nie ma innej możliwości to dobrze śpijcie razem. Tylko zero seksu!- Powiedziała i wyszła. Po paru minutach dołączyli do nas chłopacy. Wszyscy się rozpakowaliśmy i kiedy mieliśmy już siadać do stołu rozległ się głos dzwonka do drzwi. Niechętnie wstałam i poszłam otworzyć.
-Hej mieszkam niedaleko i chciałam się przedstawić.- Powiedziała rudowłosa dziewczyna, od razu ją poznałam to była ta sama dziewczyna na którą nie zadziałało moje zaklęcie- Jestem Bethany ale wszyscy mówią mi Bet.
~~Miesiąc później~~
-Bet szybciej!-biegłam ile sił w nogach oglądając się za siebie co jakiś czas.-bet zaraz nas dogonią!- Krzyknęłam dalej biegnąc. Nagle poczułam ból rozchodzący się po całym moim ciele. Upadłam, spojrzałam w dół. Z mojej nogi wystawała strzała próbowałam ja wyjąć ale utknęła zbyt głęboko. Po paru sekundach pojawiła się Bet była całą zdyszana.
-Amanda! Nic ci nie jest?!- upadla obok mnie pilnie oglądając moja nogę.
-Nie tylko tak sobie leżę z strzałą w nodze.
-Dasz rade wstać?- nie czekając na moją odpowiedź spróbowała mnie podnieść ale na próżno. Syknęłam z bólu i znów upadlam. Na moje nieszczęście upadlam na strzale wbijając ja głębiej taki sposób że przebiła nogę na wylot.
-Boże! AMANDA! TWOJA NOGA! KIM DO CHOLERY SĄ CI LUDZIE! DLACZEGO W NAS STRZELAJĄ?!- Wykrzyczała i zaczęła płakać.
-Nie mam pojęcia. Bet posłuchaj mnie! Nie dam rady biec zostaw mnie i znajdź Jeva, Willa i moją mamę, powiedz im co się stało i że nas znaleźli. Rozumiesz! Biegnij!
-Nie mogę cie tak zostawić!
-Dam sobie radę biegnij!- cale szczęście Bet mnie posłuchała i pobiegła zostawiając mnie sama. Drżąca ręką chwyciłam za wystający koniec strzały i złamałam go, a następnie szybkim ruchem ja wyjęłam. Ból był straszny a z rany szybko zaczęła tryskać krew, przyłożyłam do niej dłoń i zaczęłam szeptać odpowiednie zaklęcie, ale nie było żadnej poprawy. Nagle zobaczyłam ludzka sylwetkę z łukiem szybko przeczołgałam się w krzaki żeby się schować. Leżałam i modliłam się by chłopak mnie nie zauważył, lecz na próżno łucznik spojrzał na mnie i zdjął kaptur .
-Chłopaki znalazłem ją!- Pochylił się nade mną i wysunął ciągnąc mnie za ranną nogę.