sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 5


~Oczami Amandy~

Theo wywlókł mnie z celi do pomieszczenia przypominającego kształtem sale do ćwiczeń. 

-No wstawaj- powiedział łagodnie. Mimo prób nie miałam siły by się podnieść, wszystko kończyło się bolesnym spotkaniem z ziemią co chyba nie spodobało się chłopakowi bo jednym szarpnięciem postawił mnie na ziemie.

-To bolało!- warknęłam na niego ale on tylko się roześmiał i walnął mnie w twarz co spowodowało powtórne spotkanie z ziemią.

-No widzisz to chyba bolało bardziej.

-PIERDOL SIĘ!- krzyknęłam i cisnęłam w niego kulą ognia. Theo zrobił zgrabny unik, a kula przeleciała w miejscu w którym przed sekundą była jego głowa i zderzyła się z ścianą od razu znikając.

-O to chodzi! Walcz ale teraz moja droga nie używaj magi.- Ale ja nie słuchałam i znowu chciałam cisnąć w niego kula tylko że tym razem nic się nie stało.

- Przecież już ci tłumaczyłem twoja magia jest uzależniona ode mnie. No to wstawaj i walcz!- niechętnie wstałam i przyjęłam odpowiednią pozycję kiedy byłam już gotowa do zadania ciosu Theo przywalił mi z kolana w brzuch łamiąc parę żeber.

-Spokojnie zrosną się.-Wtrącił i automatycznie zadał mi kolejny cios, tym razem byłam gotowa i w ostatniej chwili zrobiłam unik i walnęłam go pięścią w szczękę. On natychmiast oddał mi w ten sam sposób, a następnie podciął nogi. Runęłam na ziemię ciągnąc go za sobą. Wylądował na mnie okrakiem, a ja natychmiastowo przekręciłam się i zamieniliśmy się miejscami. Spróbowałam znów mu przywalić ale on w ostatniej chwili złapał mnie za nadgarstek i zwalił z siebie jednocześnie wstając. Walnęłam głową o ścianę ale tez wstałam i rzuciłam się na niego. Walnęłam go w brzuch a następnie spróbowałam w szczękę ale chłopak zrobił unik i moja pięść natrafiła na powietrze. On od razu pchnął mnie i znów wylądowałam na ziemi.

-Dobrze. Teraz trochę urozmaicimy nasz trening- powiedział i znów rzucił się na mnie. Zakryłam twarz dłońmi a on natrafił na ścianę. Zrozumiałam że to moja sprawka i wstałam gotowa do dalszej walki.
Szybko cisnęłam w niego kulą ogna ale on ją złapał a ogień zniknął w jego dłoni. Stałam jak słup soli a on tylko przyglądał się ręce która powinna się spalić.

-O- zawahał się, jak by nie wiedział co powiedzieć- czyli ta bransoleta ma też inne właściwości.- wymusił uśmiech- na dzisiaj koniec.- podszedł do mnie i odprowadził mnie do celi.

~Oczami Jeva~

Nie wiedziałem co robić trzy godziny starałem się wytropić Am ale bez skutku teraz siedziałem w pokoju próbując pozbierać myśli i wymyślić jakiś plan. Victoria próbowała odnaleźć Amande za pomocą czarów, Will właśnie rozmawiał z Dylanem a Bet zasnęła w pokoju Willa. Nie mogąc się na niczym skupić poszedłem na dół coś zjeść otworzyłem lodówkę która świeciła pustkami więc od razu ją zamknąłem potem znów otworzyłem i tak chyba z cztery razy nie wiedziałem co z sobą zrobić to czekanie mnie dobijało jestem osobą która woli działać.

-Jev?- usłyszałem głos Bet więc zamknąłem lodówkę i podszedłem do niej.

-Co się stało?

-Czuje się winna- wyznała. Nie wiedziałem co powiedzieć po części to była jej wina bo gdyby nie ona to nawet byśmy tu nie przyjeżdżali ale przecież nie mieliśmy pojęcia jak to się skończy.

-To nie twoja wina. Przecież sama kazała ci uciekać. Spokojnie znajdziemy ją.

-Dlaczego się tak o nią martwisz?

- Nie mam nikogo oprócz niej. Moi rodzice zginęli jakieś dwa lata temu. Am zawsze była przy mnie i kocham ja jak jeszcze nikogo, ona wywróciła mój świat do góry nogami. Wiem ze wszyscy zakochani nastolatkowie mówią to samo ale przy niej jestem innym człowiekiem, dla mnie liczy się tylko ona. Uzależniłem się od niej, nie mogę wytrzymać kiedy nie ma mnie przy niej. Wariuje kiedy nie wiem co się z nią dzieje ta niewiedza doprowadza mnie do obłędu. Zrobił bym dla niej wszystko nigdy nie czułem do nikogo tak silnego uczucia. Jest moją jedyną słabością ale dobrze mi z tym dla niej oddał bym własne życie.

-Rozumiem, musisz ją naprawdę kochać. Chciała bym żeby koś tak kiedyś mówił o mnie.

-I będzie zobaczysz.- W tym samym czasie do kuchni wbiegła Victoria z wielkim bananem na twarzy.

-Wiem gdzie jest Amanda!- To wystarczyło żebym od razu rzucił się do kobiety wypytując o wszystkie szczegóły.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Kochani powracam z weną i nowymi pomysłami! Mam nadzieję że ten rozdział się wam podoba :) Przy okazji życzę wam Wesołych Świąt! Niedługo też powinien pojawić się rozdział na drugim blogu :)


Ps: Mam do was ogromną prośbę jeśli chcecie to pięknie prosiła bym was o udostępnienie tego bloga oczywiście się nie narzucam tylko chciałabym żeby więcej osób natrafiło na tą historię :)
z góry dziękuje Ashlie ;*

sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 4

~Oczami Bethany~

Błagam mogę się już zatrzymać? Czy dam radę dalej biec? Czy nadal mnie gonią? Co się stało z Amandą? Znaleźli ją? Jak tak, to co z nią zrobili? Dlaczego ją zostawiłam? Tylko o tym myślałam nic innego nie chodziło mi po głowie. Byłam na siebie zła jak mogłam ją zostawić? Przecież oni mogli zrobić jej wszystko. Boże przecież oni mogli ją zabić lub zgwałcić. Jezu co ja zrobiłam. Nie stop Bet nie możesz tak myśleć, myśl pozytywnie. Schowała się. Nie znaleźli jej. Leży tam i czeka. Czeka na mnie Jeva i Willa. Musze ich znaleźć. MUSZE JĄ ZNALEŹĆ. I w tym momencie wpadłam na jakąś postać. Odsunęłam się jak najszybciej i spojrzałam na twarz mojej przeszkody. Przede mną stał Will, chłopak był dziwnie zaniepokojony. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie, nigdy nie przypuszczałam że on może mieć jakieś uczucia. A teraz wyglądam jakby się o kogoś martwił.

-Bet! Dzięki bogu! Co się stało?-zapytał.

-Will! O-ni tt-u ss-ą Amaan-d-a ona maa-ją j-ją. Zz-naleź-li was- wydukałam i wtuliłam się w jego ramiona. Nie mogłam powstrzymać napływających łez.

-Bet, po pierwsze uspokój się. A teraz powiedz kto nas znalazł? Co się dokładnie stało?

-Spacerowałyśmy po lesie i nagle obok nas pojawiła się jakaś strzała. Am ją zauważyła i od razu pociągnęła mnie za rękę i krzyczała że musimy uciekać. Ale ppo-temm oo-nna boże co ja zrobb-iłam- wybuchłam jeszcze większym płaczem.

-Bet!- Will potrząsnął mną z całej siły- Uspokój się jak nie powiesz co się stało nie pomożemy mojej siostrze!- Odsunęłam się od niego i nie dowierzałam w to co powiedział po raz pierwszy odkąd ich poznałam nazwał Am siostrą. Nigdy tak nie mówił.

-Dobra. Już. Potem Am dostała w nogę i upadła chciałam jej pomóc, ale kiedy ją podniosłam ona zmów upadła i ta strzała przebiła jej nogę na wylot. Nie mogła się ruszyć. Kazała mi was znaleźć i powiedzieć że oni tu są. Podobno wiecie o kogo chodzi, ale ja nie wiem. Kto to do jasnej cholery jest!

-Nie uwierzysz jak ci powiem, ale jeśli nas znaleźli i mają Am to niejest dobrze. Musimy ja
uratować- powiedział i pociągnął mnie za rękę w kierunku ich domu. dojście tam zajęło nam może z pięć minut. Kiedy weszliśmy od razu pojawił się Jev. Wyglądał okropnie, widać było że martwi się o Am. Opowiedziałam mu szybko cała historię, a on zareagował tak samo ja Will. Nie mam pojęcia kim dokładnie są ci ludzie ale po ich reakcjach wnioskuje że Amandzie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.

~Oczami Amandy~

Nie czułam już bólu. Wszystko zniknęło. Leżałam na miękkim materacu a do okola mnie panował mrok. Nic nie widziałam. Nagle w głębi korytarza ujrzałam światełko, chciałam wstać i podbiec. Zrobiłam parę kroków i nie mogłam się dalej ruszyć. Czułam się jakbym walnęła w jakąś niewidzialną ścianę. Obserwowałam światełko które z czasem zaczęło się do mnie przybliżać. Po paru minutach ujrzałam postać mężczyzny idącego prosto do mnie.

-Widzę że już wstałaś. Spokojnie nic ci nie zrobię- powiedział i zapalił światło. Teraz mogłam dokładnie zobaczyć pomieszczenie w którym się znajduje. Na ziemi leżał materac z szarym kocem, za podłogę służyła wydeptana ziemia, trzy ściany były wykonane z kamienia bez żadnych okien. Od chłopaka dzieliła mnie krata i coś jeszcze. Ta niewidzialna ściana.

-Gdzie ja jestem?- zapytałam niepewnie.

-W czymś na kształt celi, ale błagam mogła byś zlikwidować tą barierę?

-Jaką?

-Tą co wyczarowałaś kiedy cie tu wnieśliśmy- odpowiedział- i tak nie jest ci już potrzebna dzieli nas przecież krata.- Pokiwałam powoli głową i wypowiedziałam zaklęcie a bariera odpadła, podeszłam powoli do kraty by lepiej przyjrzeć się mojemu porywaczowi. Chłopak był mniej więcej w moim wieku, wysoki o ciemno blond włosach i niebieskich oczach.

-Jestem Theo spędzimy razem mnóstwo czasu- uśmiechnął się grzecznie i podał mi rękę.

-Nie interesuje mnie jak masz na imię i nie zamierzam spędzić tu więcej czasu, nie zamierzam zostawać z grupą łowców! - wykrzyczałam i odsunęłam się w głąb celi.

-Jak zamierzasz stąd uciec? Twoja magia ci nie pomoże. Widzisz kiedy znalazłem cie w lesie pierwsze co zrobiłem to założyłem ci na rękę bransoletę która uzależnia twoją magię ode mnie będziesz mogła jej użyć dopiero kiedy ci pozwolę.- Podniosłam dłoń i rozpaczliwie próbowałam zdjąć bransoletkę ale bez skutku.

-Po co ci jestem! Po co mnie tu sprowadziłeś!
-Widzisz moja droga mam zamiar nauczyć cię jak przemienić się w wilka, a co później się stanie zależy tylko od ciebie- Powiedział to i rozerwał kraty by dostać się do środka. Przemienił się i teraz już wiedziałam że jest jednym z nas, wiedziałam że jest wilkołakiem i wiedziałam że jest omegą. Tylko co wilkołak robi w grupie łowców?

-Kochaniutka własnie zaczyna się lekcja pierwsza.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- I oto rozdział 4 mam nadzieję że się podoba :) Proszę komentujcie! Zapraszam też do zakładki postacie gdzie już pojawił się Theo



sobota, 24 października 2015

Rozdział 3

~Oczami Amandy~
Obudziło mnie twarde spotkanie z ziemią.

-Wstawaj śpiochu już czas- powiedział Jev podnosząc mnie z ziemi. Kiedy już stałam na ziemi chwyciłam najbliższą poduszkę i rzuciłam w niego z całej siły.

-Nigdy więcej mnie tak nie budź!- powiedziałam i zostawiłam go z walizką. Na dole wszyscy już na nas czekali. Will jak zwykle obściskiwał się z Emmą, tata dyskutował z mamą i ciągle się śmiali, a Rose zabijała ich wzrokiem. Ona nigdy nie lubiła mamy i nienawidziła kiedy widywała się z tatą.

-Amanda! Nareszcie jesteś. A gdzie Jev?- zapytał tata.

-Jestem! Am wykorzystała mnie jako tragarza- powiedział Jev przytulając mnie od tyłu.

-To dobrze. Jev i Will pobiegną do waszego nowego domu a ty i mama przeteleportujecie się do waszego nowego mieszkania. Mieszkacie na obrzeżach miasta przy lesie więc śmiało możecie polować i przemieniać się w czasie pełni. Victoria założyła specjalną barierę która nie przepości was poza określony obszar żebyście nikomu nic nie zrobili. To chyba wszystko- powiedział i podszedł do mnie i uściskał na pożegnanie.
Po godzinie byłam już w nowym domu. Budynek był cudowny od razu wbiegłam do środka i przeszukałam całe pomieszczenie. W domu były 3 pokoje z łazienkami, salon i kuchnia z jadalnią. Dwa pierwsze pokoje były skromnie urządzone z pojedynczymi łózkami. Wszystko było utrzymane w ciepłych kolorach. Ostatni pokój był bardzo podobny, jedyna różnica była taka że posiadał duże małżeńskie łóżko.

-Twój ojciec zwariował! Nigdy nie pozwolę spać ci w jednym łóżku z Jevem! Zapomnij!-powiedziała mama kiedy tylko zobaczyła pokój.

-To gdzie on ma spać?

-Nie wiem! Ale na pewno nie z tobą!

-Ale w domu zawsze śpimy razem- powiedziałam i rzuciłam się na łózko.

-Skoro nie ma innej możliwości to dobrze śpijcie razem. Tylko zero seksu!- Powiedziała i wyszła. Po paru minutach dołączyli do nas chłopacy.  Wszyscy się rozpakowaliśmy i kiedy mieliśmy już siadać do stołu rozległ się głos dzwonka do drzwi. Niechętnie wstałam i poszłam otworzyć.

-Hej mieszkam niedaleko i chciałam się przedstawić.- Powiedziała rudowłosa dziewczyna, od razu ją poznałam to była ta sama dziewczyna na którą nie zadziałało moje zaklęcie- Jestem Bethany ale wszyscy mówią mi Bet.

~~Miesiąc później~~


-Bet szybciej!-biegłam ile sił w nogach oglądając się za siebie co jakiś czas.-bet zaraz nas dogonią!- Krzyknęłam dalej biegnąc. Nagle poczułam ból rozchodzący się po całym moim ciele. Upadłam, spojrzałam w dół. Z mojej nogi wystawała strzała próbowałam ja wyjąć ale utknęła zbyt głęboko. Po paru sekundach pojawiła się Bet była całą zdyszana.

-Amanda! Nic ci nie jest?!- upadla obok mnie pilnie oglądając moja nogę.

-Nie tylko tak sobie leżę z strzałą w nodze.

-Dasz rade wstać?- nie czekając na moją odpowiedź spróbowała mnie podnieść ale na próżno. Syknęłam z bólu i znów upadlam. Na moje nieszczęście upadlam na strzale wbijając ja głębiej taki sposób że przebiła nogę na wylot.

-Boże! AMANDA! TWOJA NOGA! KIM DO CHOLERY SĄ CI LUDZIE! DLACZEGO W NAS STRZELAJĄ?!- Wykrzyczała i zaczęła płakać.

-Nie mam pojęcia. Bet posłuchaj mnie! Nie dam rady biec zostaw mnie i znajdź Jeva, Willa i moją mamę, powiedz im co się stało i że nas znaleźli. Rozumiesz! Biegnij!

-Nie mogę cie tak zostawić!

-Dam sobie radę biegnij!- cale szczęście Bet mnie posłuchała i pobiegła zostawiając mnie sama. Drżąca ręką chwyciłam za wystający koniec strzały i złamałam go, a następnie szybkim ruchem ja wyjęłam. Ból był straszny a z rany szybko zaczęła tryskać krew, przyłożyłam do niej dłoń i zaczęłam szeptać odpowiednie zaklęcie, ale nie było żadnej poprawy. Nagle zobaczyłam ludzka sylwetkę z łukiem szybko przeczołgałam się w krzaki żeby się schować. Leżałam i modliłam się by chłopak mnie nie zauważył, lecz na próżno łucznik spojrzał na mnie i zdjął kaptur .
-Chłopaki znalazłem ją!- Pochylił się nade mną i wysunął ciągnąc mnie za  ranną nogę.





-------------------------------------------------------------------------------------------------------------Tak wiem jestem złym człowiekiem. Przepraszam że dodaje ten rozdział dopiero po miesiącu mam nadzieję że mi wybaczycie :)


niedziela, 20 września 2015

Rozdział 2

~Oczami Amandy~

Leżałam w łóżku i cały czas rozmyślałam o tej dziewczynie. Cały czas miałam przed oczami jej minę kiedy nas zobaczyła, była przerażona. Stała przed nami dopóki nie odzyskaliśmy normalnego wyglądu a potem zaczęła uciekać ale Jev ją dogonił nie mogliśmy pozwolić jej uciec. Taka sytuacja często się zdarzała dlatego mama nauczyła mnie zaklęcia wymazującego pamięć ale tym razem coś poszło nie tak. Oczywiście nie powiedziałam o tym Jevowi ale miałam wrażenie że zaklęcie nie zadziałało tak jak powinno. W czasie jego rzucania poczułam coś  na kształt bariery która osłabia moje zaklęcie i to mi się nie podobało. Na początku było dobrze jak wszyscy zemdlała i ocknęła się wypytując nas o wszystko, a my jak gdyby nic wcisnęliśmy jej bajeczkę że znaleźliśmy ją nieprzytomną i potem ją zostawiliśmy. Tylko że później ją odszukałam i zaczęłam o wszystko wypytywać, ona opowiedziała mi że nie jest pewna ale widziała dwoje ludzi ale to nie byli ludzie mieli długie uszy i zęby, i wyglądali jak jacyś pół ludzie pół wilki. To mnie przeraziło bo przecież ona nie powinna nic pamiętać. Jeśli przypomni sobie wszystko to będę musiała się tłumaczyć ojcu i starszyźnie. Z moich rozmyśleń wydarł mnie wrzask Rose. Boże jak ja nienawidzi tej kobiety.

-Amanda! W tej chwili masz tu zejść!- Znowu się wydarła.

-Już idę. Poco te nerwy przecież się nie pali!- Odpowiedziałam.

-Nawet sobie nie żartuj i w tej chwili złaź!- Kiedy to powiedziała zacisnęłam usta powstrzymując śmiech. Wybiegłam z pokoju i zbiegłam po schodach na dół, weszłam do salonu i to co zobaczyłam tak mnie rozbawiło że wybuchłam wielkim śmiechem. Na przeciwko mnie stał Will był cały pokryty sadzą a jedna nogawka jedna spodni była całkowicie spalona.

-Will ile razy mam ci powtarzać że tacy mali chłopcy jak ty nie powinni bawić się ogniem.- Powiedziałam kiedy udało mi się opanować śmiech.

-Bardzo zabawne wiem że to  twoja sprawka! Widziałem was! Czyżby mała bękarcica była zła za to że zabrałem Emme do lasu?- Uśmiechnął się szyderczo a ja starałam się nie rozszarpać do na strzępy.

-Dobrze wiesz że to moje i Jeva miejsce, a ty bezczelnie wpychałeś język w gębę tej Omegi!- Wykrzyczałam.

-Amanda!- Wykrzyczała Rose.

-AMANDA!?  DOSTAJE OCHRZAN ZA TO ŻE POWIEDZIAŁAM ŻE WILL WPYCHA JĘZYK W GĘBĘ EMMY A JEMU ZA TO ŻE NAZWAŁ MNIE BĘKARCIA SIĘ NIE DOSTANIE! PRZYZNAJ W KOŃCU ŻE JESTEM DLA CIEBIE NICZYM I NAJCHĘTNIEJ POZBYŁA BYŚ SIĘ MNIE ŻEBY WILL MÓGŁ ZOSTAĆ ALFĄ!

-AMANDA USPOKÓJ SIĘ!

-USPOKÓJ SIĘ?! PRZYZNAJ ŻE MAM RACJE! OBOJE PRZYZNAJCIE!

-TAK MASZ RACJE! POZBYŁA BYM SIĘ CIEBIE ŻEBY WILL MÓGŁ ZAJĄĆ STANOWISKO KTÓRE MU SIĘ NALEŻY!-Nie wytrzymałam i w błyskawicznym tępię pojawiłam się za Willęm trzymając jego głowę lekko przechyloną. Poczułam jak przez moje dziąsła przebijają się kły. Nie panowałam nad tym. Mogę nauczyć się panowania nad mocą czarownicy, nad wilkołaczą naturą ale nigdy nie naucz się panowania nad wampirzą częścią mnie.

-AMANDA PUŚĆ GO NATYCHMIAST!- Krzyknęła Rose, ale ja jej nie słuchałam cały czas trzymałam go w mocnym uścisku starając się powstrzymać nie chciałam mu nic robić bo w końcu to wina Rose.

-Amanda puść mnie oboje wiemy że nie chcesz mi nic zrobić.- Powiedział łagodnie Will. Całe szczęście Will w przeciwieństwie do matki wiedział kiedy odpuścić. Powoli go puściłam i schowałam kły. On tylko odsunął się a Rose od razu podbiegła do niego wołając ojca. Chwile później Dylan pojawił się w drzwiach.

-Czy ktoś może mi wytłumaczyć co tu się stało?- Powiedział spokojnie.
-Ten twój bękart rzucił się na Willa!

-Rose! Nigdy więcej nie mów tak na Amandę!- Warknął na nią ojciec.- A ty Amando dlaczego zaatakowałaś Willa?

-To był wypadek przez przypadek w lesie podpaliłam mu nogawkę a Rose wyrządziła mi awanturę. Dość mocną w końcu straciłam panowanie i prawie go ugryzłam. Ale nic wielkiego się nie stało.- Nie chciałam opowiadać wszystkiego ojcu czasami lepiej żeby nie wiedział niektórych rzeczy.

-To dobrze że się nic nie stało. Amando choć ze mną muszę ci coś powiedzieć.- Powiedział ojciec i razem wyszliśmy, po całej drodze w ciszy w końcu weszliśmy do jego gabinetu.

-Am starszyzna postanowiła że na jakiś czas przeprowadzisz się z matką do miasta, pójdziesz do normalnej szkoły i będziesz miała oko na tą dziewczynę która was widziała. Oczywiście Jev przeprowadza się z tobą i Will tez, tylko błagam postaraj się go nie zabić.- Powiedział ojciec.

-Czy on też musi?- Naprawdę nie miałam ochoty na przeprowadzkę z Willem.- Chwila?! Skąd starszyzna wie o tej dziewczynie?- Przecież nic nikomu nie mówiłam a Jev nie wiedział że coś poszło nie tak jak powinno. Skąd rada mogła o tym wiedzieć?

-Tak Will też musi a starszyzna wie wszystko od twojej matki. Tylko nie pytaj mnie skąd ona wie bo nawet ja nie mam pojęcia. Teraz leć do pokoju się spakować i za dwie godziny widzimy się na dole.- Odesłał mnie do pokoju. Wyjęłam walizkę spod łóżka i zaczęłam wrzucać wszystkie rzeczy jak popadnie. I w ten sposób byłam spakowana w niecała godzinę, opadłam na łóżko i znowu zaczęłam myśleć o tej dziewczynie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------I oto rozdział 2 mam nadzieje że się podoba :)  Przepraszam że tak długo musieliście na niego czekać ale zaczęła się szkoła i te wszystkie sprawdziany :/  Rozdział 3 będzie za tydzień (Mam nadzieję) A i jeszcze jedno jak wam się podoba muzyka na blogu?

Ps: Nie wiem kiedy będzie nowy rozdział na Za Zakrętem ponieważ nnie mam weny do tamtego opowiadania

poniedziałek, 7 września 2015

Rozdział 1

~~Oczami Amandy~~

-Jeszcze raz!- Powiedziała mama.

-Nie. To nigdy mi nie wyjdzie!- Zaprotestowałam próbowałam już od dobrych dwóch godzin i nie udało mi się wyczarować nawet iskierki. 

-Nie myśl że ci się nie uda bo naprawdę ci nie wyjdzie. Skup się na tej lalce i skieruj na nią energię. Udało ci się to jak miałaś pięć lat a nawet nie chciałaś nic podpalić.

Ugh... dobra!- Odpuściłam. Spojrzałam na lalkę i skupiłam na niej całą energię. Zacisnęłam oczy i czekałam w myślach tylko błagałam by już zaczęła się palić żebym mogła wcześniej spotkać się z Jevem. Jak na złość ta przeklęta lalka nie chciała się palić. Dlaczego to jest takie trudne!

-Nie mogę! Poddaje się!- Wykrzyczałam i usiadłam na ziemie jak małe dziecko któremu ktoś nie kupi nowej zabawki

-O nie moja droga nie poddasz się tak łatwo!- Zaprotestowała mama.

-Ja wiem jak Am może podpalić tą lalkę.- Odezwał się głos za krzaków, a po chwili wyszedł za nich Jev. Był wyższy ode mnie o jakieś pół głowy miał ciemno brązowe włosy i niebieskie oczy, a ja byłam w nim strasznie zakochana. Byliśmy razem od jakiś dwóch lat i nie potrafiłam bez niego żyć. Wiem że mówię jak każda zakochana nastolatka, ale wiem że mam racje wilki odczuwają mocniej wszystkie uczucia a to co czuje do Jeva to więcej niż miłość. Między innymi dlatego ciągle mam wrażenie że tata nadal kocha mamę i chcę by była blisko niego.

-No niby jak mam to zrobić?- Zapytałam

-Wyobraź sobie że ta lalka to Will wtedy ci wyjdzie.
-W sumie nie głupi pomysł.- Odpowiedziałam. Mama natomiast mordowała wzrokiem Jeva a on z całych sił próbował powstrzymać śmiech ale nie wychodziło mu to zbyt dobrze,  w końcu zdobył się na ten swój uśmieszek co doprowadziło mamę do załamania nerwowego.


-Zwariuje z wami. Ale nie zaszkodzi spróbować, zamknij oczy i skup się na zapaleniu tej lalki i jak podpowiedział Jev wyobraź sobie ze tal lalka to Will i błagam was nie mówcie tego Dylanowi bo nas zamorduje.- Obydwoje wybuchliśmy śmiechem.

-Uspokójcie się! A ty Amando proszę skup się.- Skinęłam głową. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie że nie celuje do lalki tylko do Willa. Stałam tak przez chwilę i już chciałam zrezygnować kiedy poczułam ciepło uderzające mnie w twarz. Otworzyłam czy i  z dumom stwierdziłam że udało mi się.

-Tada... to jak już mi się udało mogę już iść?-Zapytałam ale nawet nie czekałam na odpowiedź chwyciłam torbę która leżała obok i pociągnęłam za sobą Jeva.
-Tylko błagam uważajcie!- Krzyknęła za nami mama. Po jakimś czasie zatrzymałam się i rzuciłam torbę na ziemie.

-Co robisz?- Zapytał mnie Jev.

-Musze się przebrać a nie chce wracać do domu więc przebiorę się teraz. Tylko nawet nie próbuj podglądać!-Zagroziłam mu i schowałam się za najbliższym krzakiem. Szybko zdjęłam z siebie ubrania tak że zostałam w samej bieliźnie kiedy zorientowałam się ze nie wzięłam ze sobą torby. Brawo Am naprawdę jak mogłaś o niej zapomnieć.

-Jev?- Zawołałam.

-Nie podglądam! wyczuła byś!- Odkrzyknął, a ja od razu przypomniałam sobie jak pierwszy raz się przy nim przebierałam a on mnie podglądał. To było całkiem zabawne nie wiem jak ale od razu poczułam na sobie jego wzrok i cisnęłam w niego poduszkom potem wszystko skończyło się jedną wielką bitwą na poduszki.

-Nie o to chodzi. Po prostu nie wzięłam torby z ubraniami mógł byś mi ją rzucić?

-Mogę ci ją podać ale to będzie wiązało się z tym że będę musiał na ciebie spojrzeć.- Zaśmiał się.

-Po prostu przynieś torbę!- Powiedziałam a po chwili przede mną pojawił się on. Stałam tak przez chwile przed nim kiedy zorientowałam się że jestem tyko w bieliźnie szybko zabrałam mu torbę i zakryłam się a on tylko się roześmiał i powiedział.

-Nie zakrywaj się wiele razy widziałem cie w samej bieliźnie.- Rzuciłam w niego torbą którą się zakrywałam ale on wykonał sprawny unik, przysunął mnie do siebie i pocałował. Był to pocałunek pełen miłości i namiętności, po czasie jego koszulka znalazła się na ziemi. Z jakiś powodów zawsze gdy wilki mają taką bardziej namiętną chwile zawsze pojawiają się ich kły a uszy się wydłużają a zmysły wyostrzają co jest dość przydatne na przykład w takich chwilach jak ta.

-Ktoś tu idzie!- Odepchnęłam od siebie Jeva i zaczęłam szybko się ubierać. Po chwili byliśmy już gotowi i schowaliśmy się w krzakach. Kilka sekund później pojawił się mój brat z Emmą. Jezu jak ja jej nie lubiłam w sumie to rodzice też jej nie lubili. Jedyna osoba która ja lubi to matka Willa ale ona polubi każdego kogo przyprowadzi mój brat. Najbardziej wnerwia mnie w niej to że jest taką plastikową laleczka i uważa się za lepszą od innych. Nikt nie wie czemu Will wciąż z nią jest. Teraz postanowili się zabawić w moim miejscu! Zawsze przychodziłam tutaj z Jevem wszyscy dobrze to wiedzieli ale on zawsze musi zrobić mi wszystko na złość. Dlaczego chociaż raz nie może mi odpuścić i pozwolić na chwile przyjemności? Ale to jego wybór jak chce może prowadzić ze mną tą wojnę ale nie gwarantuje że skończy się dobrze.

-Am? Co ty knujesz-Zapytał niepewnie Jev.

-Zobaczysz, ale jak dam ci znać zwiewamy stąd najszybciej jak potrafimy ok?- Nic nie odpowiedział tylko skinął głową ja natomiast zamknęłam oczy i tak jak na treningach z mamą skupiłam energie na celu i po chwili poczułam ciepło. Spojrzałam przed siebie i z dumą stwierdziłam że udało mi się podpalić nogawkę od spodni Willa.

-Teraz!- Wybiegliśmy za krzaków i zaczęliśmy uciekać, a w oddali słyszeliśmy krzyk Willa i Emmy, wiedziałam że w domu czeka mnie awantura ale nie żałuję że to zrobiłam


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Tada... Rozdział 1 mam nadzieję ze się podoba :) Rozdziały na blogu będą pojawiać się w weekendy. 

sobota, 29 sierpnia 2015

Prolog



W każdym stadzie jest coś na kształt hierarchii. Dzielimy się na pięć grup: Alfa, beta, gamma, delta i omega. Zaczynając od najniższej omega to do tej grupy należą samotnicy (wilki beż stada) lub wilki które w jakiś sposób naraziły się łamiąc kodeks. Następnie jest delta to grupa wilków którzy zajmują się obozowiskiem, gamma to myśliwi, beta wojownicy. Alfa to przywódcy, w każdym stadzie jest jedna rodzina Alf a stanowisko jest dziedziczone przez najstarszego członka rodziny. Ja nie pasuje do żadnej grupy chociaż mój ojciec upiera się że jestem w rodzinie Alf ale dobrze wiem że tak nie jest. Nie jestem wilkiem czystej krwi, nie mam tej samej matki co moje młodsze rodzeństwo. Siedemnaście lat temu mój ojciec miał romans z czarownicą podobno bardzo ją kochał, ale wracając do opowieści z ich związku narodziłam się ja mieszaniec, wilk pół krwi , jestem w połowie wilkiem, a w połowie czarownicą ale posiadam tez parę zdolności wampirów. Kiedy moja matka zostawiła mnie tacie wszyscy myśleli że geny wilka są na tyle silne że nie będę posiadała żadnych zdolności po mamie. Wszyscy tak myśleli do moich piątych urodzin, tata zrobił wielkie przyjęcie i wszystko szło dobrze dopóki nie straciłam kontroli i podpaliłam namiot, zmieniłam brata w wiewiórkę, i wysadziłam tort. Wtedy starszyzna (Alfy które przekroczyły 60 lat i jeszcze żyją co nie jest łatwe bo standardowy alfa dożywa 55 lat, dlatego starszyzna jest szanowana i postrzegana jako wszech wiedząca) sprowadziła mamę by pomogła mi zapanować nad zdolnościami i odczarowała brata. Dziesięć lat później miałam przejść pierwszą przemianę w wilka ale to tez się nie udało i byłam w śpiączce przez dwa tygodnie. Podsumowując jestem jakąś hybryda wilka, czarownicy i wampira która do dzisiaj nie może się przemienić, która ma magiczne zdolności i nienawidzi słońca, całe szczęście tylko nie lubię słońca bo mogło być gorzej, mogłam stawać w płomieniach i zamieniać się w kupkę popiołu. Mój młodszy brat mnie nienawidzi. Jest wściekły że ja w przyszłości mam zostać Alfą jak tata a on ma być moim doradcą i przywódca części wojska. Według niego nie mam prawa być Alfą ponieważ nie jestem wilkiem tylko mieszańcem. Ponieważ jest tylko rok młodszy nie ma szans żeby został już Alfa co najwyżej jego dzieci. Ostatnio nawet się uspokoił ponieważ okazało się że przez wampirzą część mnie jestem bezpłodna więc to daje mu większe szanse na to że któreś z jego dzieci będzie kiedyś Alfą. Moja siostra jest zapatrzona we mnie jak w obrazek dla niej jestem jakąś super bohaterką z super mocami, ale to tylko kwestia czasu zanim zacznie patrzeć na mnie jak inni. Jedyne osoby które akceptują mnie taką jaka jestem i nie chcą mnie zmienić są moi rodzice. Mama mnie szkoli i pomaga rozwijać moje zdolności, zawsze mogę liczyć na jej pomoc, a tata jest po prostu tatą, rozpieszcza mnie, jestem jego oczkiem w głowie. Pewnie dlatego że jestem strasznie podobna do mamy, a mino iż rodzice nie są razem a tata ma żonę ciągle patrzy na mamę jak by była najważniejszą kobietą w jego życiu. Nigdy nie zastanawiałam się dlaczego rodzice się nie pobrali skoro tak bardzo się kochają. Niedługo będą moje siedemnaste urodziny a ja jak co roku mam zmów próbować się przemienić, mam wrażenie że w tym roku się to uda.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------