sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 4

~Oczami Bethany~

Błagam mogę się już zatrzymać? Czy dam radę dalej biec? Czy nadal mnie gonią? Co się stało z Amandą? Znaleźli ją? Jak tak, to co z nią zrobili? Dlaczego ją zostawiłam? Tylko o tym myślałam nic innego nie chodziło mi po głowie. Byłam na siebie zła jak mogłam ją zostawić? Przecież oni mogli zrobić jej wszystko. Boże przecież oni mogli ją zabić lub zgwałcić. Jezu co ja zrobiłam. Nie stop Bet nie możesz tak myśleć, myśl pozytywnie. Schowała się. Nie znaleźli jej. Leży tam i czeka. Czeka na mnie Jeva i Willa. Musze ich znaleźć. MUSZE JĄ ZNALEŹĆ. I w tym momencie wpadłam na jakąś postać. Odsunęłam się jak najszybciej i spojrzałam na twarz mojej przeszkody. Przede mną stał Will, chłopak był dziwnie zaniepokojony. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie, nigdy nie przypuszczałam że on może mieć jakieś uczucia. A teraz wyglądam jakby się o kogoś martwił.

-Bet! Dzięki bogu! Co się stało?-zapytał.

-Will! O-ni tt-u ss-ą Amaan-d-a ona maa-ją j-ją. Zz-naleź-li was- wydukałam i wtuliłam się w jego ramiona. Nie mogłam powstrzymać napływających łez.

-Bet, po pierwsze uspokój się. A teraz powiedz kto nas znalazł? Co się dokładnie stało?

-Spacerowałyśmy po lesie i nagle obok nas pojawiła się jakaś strzała. Am ją zauważyła i od razu pociągnęła mnie za rękę i krzyczała że musimy uciekać. Ale ppo-temm oo-nna boże co ja zrobb-iłam- wybuchłam jeszcze większym płaczem.

-Bet!- Will potrząsnął mną z całej siły- Uspokój się jak nie powiesz co się stało nie pomożemy mojej siostrze!- Odsunęłam się od niego i nie dowierzałam w to co powiedział po raz pierwszy odkąd ich poznałam nazwał Am siostrą. Nigdy tak nie mówił.

-Dobra. Już. Potem Am dostała w nogę i upadła chciałam jej pomóc, ale kiedy ją podniosłam ona zmów upadła i ta strzała przebiła jej nogę na wylot. Nie mogła się ruszyć. Kazała mi was znaleźć i powiedzieć że oni tu są. Podobno wiecie o kogo chodzi, ale ja nie wiem. Kto to do jasnej cholery jest!

-Nie uwierzysz jak ci powiem, ale jeśli nas znaleźli i mają Am to niejest dobrze. Musimy ja
uratować- powiedział i pociągnął mnie za rękę w kierunku ich domu. dojście tam zajęło nam może z pięć minut. Kiedy weszliśmy od razu pojawił się Jev. Wyglądał okropnie, widać było że martwi się o Am. Opowiedziałam mu szybko cała historię, a on zareagował tak samo ja Will. Nie mam pojęcia kim dokładnie są ci ludzie ale po ich reakcjach wnioskuje że Amandzie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.

~Oczami Amandy~

Nie czułam już bólu. Wszystko zniknęło. Leżałam na miękkim materacu a do okola mnie panował mrok. Nic nie widziałam. Nagle w głębi korytarza ujrzałam światełko, chciałam wstać i podbiec. Zrobiłam parę kroków i nie mogłam się dalej ruszyć. Czułam się jakbym walnęła w jakąś niewidzialną ścianę. Obserwowałam światełko które z czasem zaczęło się do mnie przybliżać. Po paru minutach ujrzałam postać mężczyzny idącego prosto do mnie.

-Widzę że już wstałaś. Spokojnie nic ci nie zrobię- powiedział i zapalił światło. Teraz mogłam dokładnie zobaczyć pomieszczenie w którym się znajduje. Na ziemi leżał materac z szarym kocem, za podłogę służyła wydeptana ziemia, trzy ściany były wykonane z kamienia bez żadnych okien. Od chłopaka dzieliła mnie krata i coś jeszcze. Ta niewidzialna ściana.

-Gdzie ja jestem?- zapytałam niepewnie.

-W czymś na kształt celi, ale błagam mogła byś zlikwidować tą barierę?

-Jaką?

-Tą co wyczarowałaś kiedy cie tu wnieśliśmy- odpowiedział- i tak nie jest ci już potrzebna dzieli nas przecież krata.- Pokiwałam powoli głową i wypowiedziałam zaklęcie a bariera odpadła, podeszłam powoli do kraty by lepiej przyjrzeć się mojemu porywaczowi. Chłopak był mniej więcej w moim wieku, wysoki o ciemno blond włosach i niebieskich oczach.

-Jestem Theo spędzimy razem mnóstwo czasu- uśmiechnął się grzecznie i podał mi rękę.

-Nie interesuje mnie jak masz na imię i nie zamierzam spędzić tu więcej czasu, nie zamierzam zostawać z grupą łowców! - wykrzyczałam i odsunęłam się w głąb celi.

-Jak zamierzasz stąd uciec? Twoja magia ci nie pomoże. Widzisz kiedy znalazłem cie w lesie pierwsze co zrobiłem to założyłem ci na rękę bransoletę która uzależnia twoją magię ode mnie będziesz mogła jej użyć dopiero kiedy ci pozwolę.- Podniosłam dłoń i rozpaczliwie próbowałam zdjąć bransoletkę ale bez skutku.

-Po co ci jestem! Po co mnie tu sprowadziłeś!
-Widzisz moja droga mam zamiar nauczyć cię jak przemienić się w wilka, a co później się stanie zależy tylko od ciebie- Powiedział to i rozerwał kraty by dostać się do środka. Przemienił się i teraz już wiedziałam że jest jednym z nas, wiedziałam że jest wilkołakiem i wiedziałam że jest omegą. Tylko co wilkołak robi w grupie łowców?

-Kochaniutka własnie zaczyna się lekcja pierwsza.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- I oto rozdział 4 mam nadzieję że się podoba :) Proszę komentujcie! Zapraszam też do zakładki postacie gdzie już pojawił się Theo