~~17 lat wcześniej~~
Nie to nie jest możliwe! Jakim cudem wpadłam. Przecież to nie możliwe bym miała dzieci z Dylanem, myślałam... nie wcale nie myślałam. Co teraz będzie on jest Alfą więc nasze dziecko będzie jego następcą ale według prawa sabatu moje pierworodne dziecko ma zostać przekazane władzy. Nie wiem co robić nie mogę tego ukryć Alice pewnie się już dowiedziała, a Dylan i tak się dowie.
-VICTORIA!- do mojego pokoju jak burza wpadła Alice z kilkoma innymi czarownicami. Przełknęłam ślinę i podniosłam się z łóżka.
-Kto jest ojcem?- zapytała jedna z kobiet.
-Nie, nie powiem wam!
-Victoria nie masz wyjścia. Twoja wpadka wiele nas kosztuje nie zmienisz tego, a dziecko i tak musisz nam oddać. Tak mówi prawo.
-Nie! nie będziecie mogli go zabrać!- zaprotestowałam.
-Nie rozumiesz! PRAWO MÓWI...
-Ojcem jest Dylan! DYLAN ALICE, DYLAN!-nie wytrzymałam i przerwałam jej z krzykiem.
-Przecież to nie możliwe!
-Najwyraźniej jednak możliwe! A skoro Dylan jest Alfą to nasze dziecko jest następcą!
-To się jeszcze okaże! Na razie trzeba zwołać radę- powiedziała i wyszła z pozostałymi zostawiając mnie samą z moimi myślami. Odczekałam pięć minut i wyszłam z pokoju. Po jakimś czasie czekałam już w lesie na Dylana. Musiałam mu wszystko powiedzieć ale nie wiedziałam jak, byłam cała zestresowana. W głowie miałam same czarne scenariusze bałam się że mnie zostawi. Dobrze wiedziałam że nas związek i tak z czasem by się skończył, on prędzej czy później musiałby kogoś poślubić, a tym kimś nie mogłam być ja. Nagle poczułam jak czyjeś ramiona zaciskają się w okół mojej talii. Instynktownie się odwróciłam i pocałowałam chłopaka. Kiedy tylko się od siebie odsunęliśmy poczułam ciecz spływającą po moich policzkach.
-Kochanie? Co się stało?- Dylan zapytał najłagodniej jak tylko się dało.
-Przepraszam. Dylan Przepraszam.
-Za co przepraszasz? Victoria co się stało?
-Przepraszam. Nie chciałam by tak wyszło. Myślałam że to nie możliwe- odpowiedziałam i wybuchłam jeszcze większym płaczem, nie panowałam nad sobą ani nad swoimi emocjami. To wszystko było dla mnie zbyt trudne.
-Co miało być niemożliwe?- chłopak był coraz bardziej przerażony, w sumie to oboje byliśmy on bał się tego co usłyszy, a ja tego co powiem.
-Jestem w ciąży.- w końcu to wydusiłam. Nagle nieoczekiwanie na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech. Objął mnie w tali i mocno pocałował. Ale ja nadal byłam smutna, nadal płakałam.
-Victoria przecież to wspaniała nowina. Dlaczego wciąż płaczesz?- Spojrzałam na niego i opowiedziałam mu całą historię, powiedziałam o prawie sabatu i o porannej rozmowie z Alice.
-Nie przejmuj się wszystko się ułoży.
-VICTORIA!- do mojego pokoju jak burza wpadła Alice z kilkoma innymi czarownicami. Przełknęłam ślinę i podniosłam się z łóżka.
-Kto jest ojcem?- zapytała jedna z kobiet.
-Nie, nie powiem wam!
-Victoria nie masz wyjścia. Twoja wpadka wiele nas kosztuje nie zmienisz tego, a dziecko i tak musisz nam oddać. Tak mówi prawo.
-Nie! nie będziecie mogli go zabrać!- zaprotestowałam.
-Nie rozumiesz! PRAWO MÓWI...
-Ojcem jest Dylan! DYLAN ALICE, DYLAN!-nie wytrzymałam i przerwałam jej z krzykiem.
-Przecież to nie możliwe!
-Najwyraźniej jednak możliwe! A skoro Dylan jest Alfą to nasze dziecko jest następcą!
-To się jeszcze okaże! Na razie trzeba zwołać radę- powiedziała i wyszła z pozostałymi zostawiając mnie samą z moimi myślami. Odczekałam pięć minut i wyszłam z pokoju. Po jakimś czasie czekałam już w lesie na Dylana. Musiałam mu wszystko powiedzieć ale nie wiedziałam jak, byłam cała zestresowana. W głowie miałam same czarne scenariusze bałam się że mnie zostawi. Dobrze wiedziałam że nas związek i tak z czasem by się skończył, on prędzej czy później musiałby kogoś poślubić, a tym kimś nie mogłam być ja. Nagle poczułam jak czyjeś ramiona zaciskają się w okół mojej talii. Instynktownie się odwróciłam i pocałowałam chłopaka. Kiedy tylko się od siebie odsunęliśmy poczułam ciecz spływającą po moich policzkach.
-Kochanie? Co się stało?- Dylan zapytał najłagodniej jak tylko się dało.
-Przepraszam. Dylan Przepraszam.
-Za co przepraszasz? Victoria co się stało?
-Przepraszam. Nie chciałam by tak wyszło. Myślałam że to nie możliwe- odpowiedziałam i wybuchłam jeszcze większym płaczem, nie panowałam nad sobą ani nad swoimi emocjami. To wszystko było dla mnie zbyt trudne.
-Co miało być niemożliwe?- chłopak był coraz bardziej przerażony, w sumie to oboje byliśmy on bał się tego co usłyszy, a ja tego co powiem.
-Jestem w ciąży.- w końcu to wydusiłam. Nagle nieoczekiwanie na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech. Objął mnie w tali i mocno pocałował. Ale ja nadal byłam smutna, nadal płakałam.
-Victoria przecież to wspaniała nowina. Dlaczego wciąż płaczesz?- Spojrzałam na niego i opowiedziałam mu całą historię, powiedziałam o prawie sabatu i o porannej rozmowie z Alice.
-Nie przejmuj się wszystko się ułoży.
~9 miesięcy później~
Bul który czułam był ogromny. Nie mogłam skupić się na niczym innym.
-Dasz rade Victoria już prawie koniec!- krzyczała Alice. -Jest pierwszy bohater, to chłopczyk. Dobrze jeszcze trochę i.... już gratuluję piękne zdrowa dziewczynka!
-Mogę?- zapytałam niepewnie.
-Oczywiście. Proszę- Kobieta podała mi 2 malutkie zawiniątka.
-Jak je nazwiesz?
-Theo i Amanda- odpowiedziałam automatyczne imiona już dawno wybrałam wraz z Dylanem który właśnie wszedł do pomieszczenia w którym się znajdowałam. Spojrzał na naszą trójkę i uśmiechnął się. Nie minęła nawet minuta, a już stał obok i głaskał Theo po główce. niestety nasza radość nie trwała długo nagle w pokoju pojawiła się cała rada sabatu wszyscy stali w czarnych pelerynach z kapturami na głowie.
-Przykro nam ale jedno dziecko należy do nas- przemówiła jedna z postaci.
-Nie, nie możecie!-zaprotestowałam ale na marne bo Alice już zabrała mi Theo i oddała go radze. -NIE! BŁAGAM! ODDAJCIE GO!
-Victoria prawo tak..
-MAM W DUPIE TO PRAWO! THEO!- jeszcze nigdy tak nie płakałam. Zabrali mi go, mojego synka.
Nie no super rozdział i wgl super sie wszystko czyta, czytam na nexta i chyba dobrze ze zrobiłam sobie przerwę bo teraz mi sie tak super czytało i kocham to ff
OdpowiedzUsuń