sobota, 28 maja 2016

Rozdział 11

~Oczami Rose~

Cały plan zaczął się walić i nie wiedziałam co robić. Byłyśmy z Emmą tak blisko ale wszystko zaczęło się psuć. Wiedziałam że Dylan i tak zawsze będzie kochał Victorię, jedyne co wskazywało na to że jesteśmy małżeństwem był zwykły papierek podpisany siedemnaście lat temu i nic więcej. Tak naprawdę nasze rozmowy zawsze kończyły się kłótnia, a jedyne co nas łączyło to dzieci. Myślałam że chociaż one będą mi posłuszne ale nie. Miałam zaplanowane całe nasze życie. Ale one i tak mnie zawiodły. Sophie jest zapatrzona w tego bękarta, czasami mam wrażenie że dla niej rzuciła by wszystko, a Will, ohh Will on miał być moim skarbem. Wieczne posłusznym i oddanym i tak było. Własnie było. Teraz przez tą całą sprawę zmienił się nie do poznania. Zmienił się nie do poznania. Nie zauważyłam tego szybciej, dopiero jego rozstanie z Emmą pozwoliło mi przejrzeć na oczy. Z hukiem zamknęłam walizkę i wyszłam z domu. Nikt nawet tego nie zauważył. To nawet dobrze teraz przynajmniej upewniłam się że nikt mnie nie zobaczy. Dotarcie do odpowiedniego miejsca nie zajęło mi długo, a Ivan już na mnie czekał. Przyśpieszyłam bo myślałam że jest sam ale myliłam się za nim stał młody człowiek, w wieku Amandy o ciemnych włosach i niebieskich oczach które były identyczne jak u Willa i Dylana.

-Miałeś być sam- wyszeptałam.

-Wybacz, Theo nie będzie przeszkadzał- mówiąc to zbliżył się do mnie i mnie pocałował. Dawno nikt tak mnie nie całował. Kochałam go ale mimo to go odepchnęłam.

-Nie zapominaj że jestem mężatką! A także nie życzę sobie żeby ten bękart który już dość pokomplikował moje plany stał tutaj i się na nas gapił!

-Ohh... Czyż byś była w złym nastroju Rose? Co się stało Will jednak nie jest aż takim mami synkiem?- Theo wybuchnął śmiechem.

-Niestety bękarcie Will jest podobny do ojca nie tylko z wyglądu.

-Rose co to za przezwiska- Theo nadal miał wyjątkowo świetny humor co tylko doprowadzało mnie do jeszcze większej złości. Czułam jak moje kości się wydłużają, łamią i wyginają, a moje ciało powoli porastało kasztanową sierścią. W ustach poczułam ciepłą, lepką ciecz. Krew która wypływała z dziąseł z których wyrastały kły. Moje zmysły się wyostrzyły. Rzadko się przemieniałam ale uwielbiałam to uczucie wtedy czułam się wolna. Miałam już rzucić się na Theo ale straciłam panowanie nad swoim ciałem i nie mogłam się ruszać. Ta wredna mała hybryda unieruchomiła mnie swoją magią. Theo był bliźniakiem Amandy więc to że potrafił posługiwać się magią nie było niczym niezwykłym.

-Rose... Proszę cię. Co ci to da, że się na niego rzucisz? Odpuść- usłyszałam delikatny głos należący do Ivana. Posłuchałabym go ale moja żądza zemsty była zbyt wielka.

Chciałam pozbyć się Victorii.

Chciałam ją zabić.

Chciałam zabić Amande.

Chciałam zabić Theo.

Chciałam by Dylan cierpiał za to co mi zrobił.

Chciałam dać upust złości którą dusiłam w sobie od 17 lat.

Chciałam by oni wszyscy cierpieli.

I nikt nie może mnie powstrzymać.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Powracam! Po długiej przerwie i  nową weną. Mam nadzieję że rozdział się wam spodobał. Wybaczcie że musieliście tyle na niego czekać.


sobota, 7 maja 2016

Wybaczcie!!!

Tak, Tka wiem dawno mnie nie było i za to bardzo przepraszam. Mam nadzieję że nie jesteście źli. 
Teraz tak pytanie które was pewnie zastanawia: kiedy będzie rozdział? A wiec tak: napisałam już połowę wiec postaram się go wstawić dziś lub jutro a;e jeśli mi się to nie uda to obiecuję że nie będziecie na niego czekać dłużej niż tydzień.

~~Ashlie

sobota, 26 marca 2016

Rozdział 10

~Oczami Bet~

Od powrotu Am minął tydzień wszyscy (no prawe) byli bardzo szczęśliwi z tego powodu, nawet Will nie przeszkadzało mu to że stracił szansę na stanowisko Alfy w stadzie, jedynie Rose i Emma nie kryły tego jak bardzo są złe z jej ucieczki. A ja nadal nie mogłam uwierzyć w to co wyznał mi Jev. Całe życie myślałam że wilkołaki, czarodzieje i inne nadprzyrodzone istoty nie istnieją a tu puf... wszystko wywraca się do góry nogami. Nagle świat który na co dzień spotykałaś w filmach staj się realny. Skoro moja najlepsza przyjaciółka była już bezpieczna postanowiłam wrócić do siebie. Nie widziałam potrzeby by dłużej tu mieszkać. Przed wyjazdem chciałam pożegnać się z Willem tym narcystycznym dupkiem który zmienił się w spaniałego chłopaka który zauroczył mnie pod każdym względem i nawet myślałam że on coś do mnie czuje, ale się myliłam, on jest z Emmą i nie sądzę żeby zrezygnował z niej dla mnie. Chociaż nie wiem co on w niej widzi. Nagle usłyszałam kłótnię dochodzącą z najbliższego pokoju i od razu rozpoznałam do kogo należą głosy.

-Nie rozumiesz! Straciłeś niepowtarzalną okazję!- Emma wymachiwała rękoma w wszystkie możliwe kierunki.

-Nie, nie rozumiem. Nie możesz zrozumieć że cieszę się z powrotu siostry? Owszem zawsze chciałem byś Alfą ale nie za taką cenę!

-A pomyślałeś o mnie?!

-O tobie? A co ty masz do tego tytułu?- Will zapytał z zdziwieniem.

-JA!? PRZECIEŻ JAK TY BYŚ ZOSTAŁ ALFĄ TO JA TEŻ!- Ona! Dlaczego? Przecież nie byli zaręczeni ani nic. Will był tak samo zdziwiony jak ja.

-Ty?

-Tak ja, taka była umowa. Twoja matka obiecała mi ten tytuł!

-Rose?! Ona nie będzie układała mojego życia! Jesteście siebie warte! Wybacz mi Emma ale z twojego tytułu nici! Tak samo jak z nami!- Emma przez chwilę patrzyła na niego z niedowierzaniem. Powoli przetwarzała każde jego słowo nagle podeszła do niego i z całej siły przywaliła mu w twarz zostawiając czerwony ślad swojej dłoni na jego policzku.

-Te twoje cholerne kości policzkowe!- wykrzyczała zginając się w pół i obejmując bolącą dłoń.

-To akurat bolało- odpowiedział, a ona z tupnięciem wyszła i wszystko było by dobrze gdyby nie fakt że akurat wpadła na mnie.

-Aaaa... czyli to tak! Teraz zrywasz ze mną a potem lecisz do niej!- powiedziała i omijając mnie wyszła. Przez chwile staliśmy tak z Willem patrząc się na siebie, żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. po prostu tak staliśmy i patrzyliśmy się na siebie, po dłuższej chwili postanowiłam jednak się odezwać.

-Przepraszam nie chciałam podsłuchiwać.

-Nic się nie stało, To nie twoja wina Bet, ona po prostu już taka jest.

-To może ja już pójdę i tak chciałam się tylko pożegnać.

-Odchodzisz?- zapytał niepewnie podchodząc do mnie bliżej.

-Tak, i tak nie jestem tu już potrzebna.

-Wcale nie. Potrzebuje cie yyy... to znaczy wszyscy.

-Wszyscy?- spojrzałam niepewnie na niego. Will zrobił tylko ten swój niepewny i zmieszany uśmieszek na widok którego poczułam jak moje policzki się rumienią a w brzuchu zaczęło latać stado motylków. Najwyraźniej on też to zauważył ponieważ podszedł jeszcze bliżej i chwycił moją twarz w dłonie.

-No dobrze ja cie potrzebuje- powiedział to i mnie pocałował. Czułam się cudownie nie potrafiłam opisać tego uczucia teraz już wiedziałam że nie byłam porostu zauroczona Willem Clarkiem byłam i jestem w nim szaleńczo zakochana i może to jest to uczucie o którym mówił mi Jev, a może nie miałam to gdzieś teraz liczył się tylko on i ja, i ten pocałunek.

~Oczami Jeva~

Leżeliśmy z Am na łóżku. Ona wypłakiwała mi się w ramię opowiadając cała historię i to jak dowiedziała się że ma brata, a ja cierpliwie jej wysłuchując co jakiś czas składałem delikatne pocałunki na jej głowie. Podziwiałem jej siłę większość osób na jej miejscu już dawno by zwariowała, ale nie ona, ona po prostu przyszłą do mnie położyła się obok i zaczęła po cichu płakać. 

-Kochanie wszystko się ułoży- pocieszałem ją jak tylko umiałem.

-Wiem, ale po prostu jestem na nich zła, Jak mogli mi nie powiedzieć ze mam brata i to do tego bliźniaka. Po prostu gdybym wiedziała to szybciej mogła bym uniknąć wielu rzeczy. Ale najbardziej martwi mnie to że Theo też ma moc i nawet mi to pokazał, wykorzystał moją niewiedzę i zwalił magię której użył na bransoletę którą mnie kontrolował. I jeszcze zrozumiałam słowa tamtej kobiety. Mówiła że nie jestem prawowitym następcą ojca tylko mój brat, myślałam że chodziło jej o Willa ale teraz wiem że chodziło o Theo. Nie wiem co mam teraz robić.

-A ja mam pomysł tylko trzeba by było przedyskutować to z twoimi rodzicami- powiedziałem i zerwałem się z łóżka ciągnąc ją za sobą.

-Jev? Co wymyśliłeś?- zapytała kiedy wychodziliśmy z pokoju i kierowaliśmy się do salonu.

-To proste musisz wyzwać Theo na pojedynek.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------I oto kolejny rozdział mam nadzieję że się wam podoba. Korzystając z okazji chciała bym życzyć wam wesołych świąt ;* 


niedziela, 20 marca 2016

Rozdział 9

~Oczami Victorii~


~~17 lat wcześniej~~

Nie to nie jest możliwe! Jakim cudem wpadłam. Przecież to nie możliwe bym miała dzieci z Dylanem, myślałam... nie wcale nie myślałam. Co teraz będzie on jest Alfą więc nasze dziecko będzie jego następcą ale według prawa sabatu moje pierworodne dziecko ma zostać przekazane władzy. Nie wiem co robić nie mogę tego ukryć Alice pewnie się już dowiedziała, a Dylan i tak się dowie.

-VICTORIA!- do mojego pokoju jak burza wpadła Alice z kilkoma innymi czarownicami. Przełknęłam ślinę i podniosłam się z łóżka.

-Kto jest ojcem?- zapytała jedna z kobiet.

-Nie, nie powiem wam!

-Victoria nie masz wyjścia. Twoja wpadka wiele nas kosztuje nie zmienisz tego, a dziecko i tak musisz nam oddać. Tak mówi prawo.

-Nie! nie będziecie mogli go zabrać!- zaprotestowałam.

-Nie rozumiesz! PRAWO MÓWI...

-Ojcem jest Dylan! DYLAN ALICE, DYLAN!-nie wytrzymałam i przerwałam jej z krzykiem.

-Przecież to nie możliwe!

-Najwyraźniej jednak możliwe! A skoro Dylan jest Alfą to nasze dziecko jest następcą!

-To się jeszcze okaże! Na razie trzeba zwołać radę- powiedziała i wyszła z pozostałymi zostawiając mnie samą z moimi myślami. Odczekałam pięć minut i wyszłam z pokoju. Po jakimś czasie czekałam już w lesie na Dylana. Musiałam mu wszystko powiedzieć ale nie wiedziałam jak, byłam cała zestresowana. W głowie miałam same czarne scenariusze bałam się że mnie zostawi. Dobrze wiedziałam że nas związek i tak z czasem by się skończył, on prędzej czy później musiałby kogoś poślubić, a tym kimś nie mogłam być ja. Nagle poczułam jak czyjeś ramiona zaciskają się w okół mojej talii. Instynktownie się odwróciłam i pocałowałam chłopaka. Kiedy tylko się od siebie odsunęliśmy poczułam ciecz spływającą po moich policzkach.

-Kochanie? Co się stało?- Dylan zapytał najłagodniej jak tylko się dało.

-Przepraszam. Dylan Przepraszam.

-Za co przepraszasz? Victoria co się stało?

-Przepraszam. Nie chciałam by tak wyszło. Myślałam że to nie możliwe- odpowiedziałam i wybuchłam jeszcze większym płaczem, nie panowałam nad sobą ani nad swoimi emocjami. To wszystko było dla mnie zbyt trudne.

-Co miało być niemożliwe?- chłopak był coraz bardziej przerażony, w sumie to oboje byliśmy on bał się tego co usłyszy, a ja tego co powiem.

-Jestem w ciąży.- w końcu to wydusiłam. Nagle nieoczekiwanie na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech. Objął mnie w tali i mocno pocałował. Ale ja nadal byłam smutna, nadal płakałam.

-Victoria przecież to wspaniała nowina. Dlaczego wciąż płaczesz?- Spojrzałam na niego i opowiedziałam mu całą historię, powiedziałam o prawie sabatu i o porannej rozmowie z Alice.

-Nie przejmuj się wszystko się ułoży.

~9 miesięcy później~

Bul który czułam był ogromny. Nie mogłam skupić się na niczym innym. 

-Dasz rade Victoria już prawie koniec!- krzyczała  Alice. -Jest pierwszy bohater, to chłopczyk. Dobrze jeszcze trochę i.... już gratuluję piękne zdrowa dziewczynka!

-Mogę?- zapytałam niepewnie.

-Oczywiście. Proszę- Kobieta podała mi 2 malutkie zawiniątka.

-Jak je nazwiesz?

-Theo i Amanda- odpowiedziałam automatyczne imiona już dawno wybrałam wraz z Dylanem który właśnie wszedł do pomieszczenia w którym się znajdowałam. Spojrzał na naszą trójkę i uśmiechnął się. Nie minęła nawet minuta, a już stał obok i głaskał Theo po główce. niestety nasza radość nie trwała długo nagle w pokoju pojawiła się cała rada sabatu wszyscy stali w czarnych pelerynach z kapturami na głowie.

-Przykro nam ale jedno dziecko należy do nas- przemówiła jedna z postaci.

-Nie, nie możecie!-zaprotestowałam ale na marne bo Alice już zabrała mi Theo i oddała go radze. -NIE! BŁAGAM! ODDAJCIE GO!

-Victoria prawo tak..

-MAM W DUPIE TO PRAWO! THEO!- jeszcze nigdy tak nie płakałam. Zabrali mi go, mojego synka.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Tak wiem rozdział miał być już dawno. No ale jest dzisiaj. Tym rozdziałem chciałam przybliżyć trochę historię odebrania Theo i mam nadzieję że się podoba :)



niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 8

~Oczami Theo~

Siedziałem w biurze Ivana czekając na jakiekolwiek informację. Nie wiedziałem czy wszystko zakończyło się sukcesem czy nie. Ciekawość zżerała mnie od środka. Musiałem wiedzieć czy udało jej się przemienić i uciec, lub czy wszystko zakończyło się porażką chociaż ona była niemożliwa. Plan był idealny postanowiliśmy wywołać u Amandy przemianę za pomocą złości, czyli tak samo jak u mnie, a następnie pozwolić jej uciec żeby nadal mogła przejąć stanowisko Alfy, a następnie jej je odebrać. Wystarczyło powiedzieć jej parę rzeczy odnośnie jej rodziny i bum. Z doświadczenia wiedzieliśmy że to się uda no bo przecież jak udało się mi to dlaczego i jej się nie miało? Po paru minutach w pomieszczeniu pojawił się Ivan z Sharon.

-Pewnie chcesz wiedzieć jak poszło?- odezwała się kobieta.- Wszystko poszło idealnie. Przemieniła się i uciekła.

- Cudownie- wszystko odbyło się tak jak powinno. Am uwierzyła że uciekła i już nic jej nie grozi, ale się myliła nie wie jakie mamy wobec niej plany. Niestety niedługo się dowie. Teraz wszystko zależy od jej rodziców i tego czy wyjawią jej prawdę. 



~Oczami Amandy~

-Pytam się po raz ostatni, kim do jasnej cholery jest Theo!- nie mogłam już dłużej wytrzymać. Widać było że coś ukrywają. Gdy tylko powiedziałam o wilku który mnie porwał i współpracuje z łowcami Dylan wyprosił wszystkich z pomieszczenia. Teraz na środku pokoju stałam ja, wrzeszcząc na rodziców, którzy nie chcieli wyjawić mi prawdy.

-Am... zapomnij o nim. Odpowiedź na to pytanie nie jest istotna. Musisz tylko wiedzieć że Theo jest osobą, która cie porwała i tyle.

-Nie! Rozumiesz! Nie! Chcę wiedzieć kto to jest i czego ode mnie chciał! Mamo może chociaż ty mi odpowiesz- zwróciłam się do Victorii która cały czas opierała się o kominek. Znam ja zbyt dobrze by wiedzieć że poruszyłam delikatny i chyba dość ważny temat i dlatego za wszelka cenę chciałam poznać prawdę.

-Dylan... Ona powinna wiedzieć i tak prędzej czy później poznała by prawdę. Nie możemy tego przed nią ukrywać. Dobrze o tym wiesz.

-Nie! jeszcze nie teraz! Jeszcze nie jest gotowa!- zaprotestował.

-A kiedy? Dylan?! Kiedy?!- wykrzyczała. Teraz byłam już pewna że to jedna z tych decyzji które są ciężkie do podjęcia, ale moja ciekawość była zbyt wysoka. Musiałam się dowiedzieć kim jest ten chłopak.

-Na pewn...

-Dlaczego?! Kim on jest?! Musisz mi powiedzieć albo sama się dowiem! Nie rozumiesz że ta informacja pomoże mi znaleźć odpowiedź na inne pytania! Czego tak się boisz!- nie mogłam już wytrzymać. Miałam dość tego że on zawsze uważa że wie wszystko najlepiej.

-AMANDA! NIE BĘDZIESZ ZE MNĄ DYSKUTOWAĆ! TY TEŻ VICTORIO! AM JEST MOJĄ CÓRKĄ I JA BĘDĘ DECYDOWAĆ KIEDY SIĘ DOWIE!

-ZAPOMINASZ ŻE ONA JEST TEŻ MOJĄ CÓRKĄ! DYLAN DOBRZE WIESZ ŻE TA DECYZJA NALEŻY TYLKO I WYŁĄCZNIE DO MNIE! TO JA JESTEM MATKĄ ROZUMIESZ!- nie wytrzymała, jeszcze nigdy nie widziałam jej takiej złej, a tym bardziej złej na ojca. - Am skarbie już czas żebyś poznała prawdę.

-VICTORIA! NIE ZGADZAM SIĘ!

-DYLAN BŁAGAM CIĘ CHOCIAŻ RAZ SIĘ ZAMKNIJ! CZEKALIŚMY ZBYT DŁUGO!

-Dobrze zgoda powiedz jej- Dylan w końcu odpuścił. Najwyraźniej zrozumiał że nie zdoła tego przede mą ukryć.

-Dziękuje. A więc Am czas żebyś poznała prawdę, bo widzisz Theo jest twoim bratem.




--------------------------------------------------------------- Wiem rozdział nie jest jakiś super idealny :/ mam nadzieję że i tak się podobał. Ponieważ mam jeszcze ferie następny rozdział powinien pojawić się jeszcze w tym tygodniu :)

niedziela, 7 lutego 2016

Rozdział 7

~Oczami Amandy~

Każdy dzień wyglądał tak samo: pobudka, trening (chociaż nie wiem czy tak to można nazwać) i sen. Zawsze przychodził do mnie Theo aż do teraz. Dzisiaj przyszła jakaś wysoka kobieta, miała wyjątkowo bladą cerę i długie ciemne włosy. Bez słowa wyciągnęła mnie z pomieszczenia i zaciągnęła na sale treningową.

- Mówiłam temu idiocie że mu się nie uda, a on i tak się przy tym uparł- powiedziała rzucając mnie na ziemię.- Widać muszę się tym zająć sama. 

-Czym zająć i kim ty jesteś?

-Twoją przemianą. Jak myślisz kto nauczył Theo się przemieniać? Oczywiście że ja. On też nie mógł opanować swoich zdolności- nachyliła się do mnie.

-Jakie zdolności? O co ci chodzi?

-Nie powiedział ci? No widzisz jak tak bardzo chcesz wiedzieć to z nim pogadaj albo z swoją matką. A to nie będzie ci już potrzebne- szybkim ruchem zdjęła mi z dłoni bransoletkę - a teraz weźmy się do pracy- szybkim ruchem podniosła mnie z ziemi i ustawiła się na materacu. Nie czekając aż wykonam jakiś ruch zaatakowała mnie. W porę zdążyłam zrobić unik i uniknąć ciosu. Walka toczyła się jeszcze przez ponad godzinę wszystko mnie bolało ale nie mogła się poddać, poruszałam się coraz wolniej, a moje ciosy były coraz słabsze. W końcu upadłam zmęczona na ziemię.

-Już się poddajesz? No nie wierzę myślałam że jesteś silniejsza. Błagam cie czyżby mała hybryda nie miała już siły? Biedactwo skoro ledwie wytrzymujesz godzinną walkę jak chcesz utrzymać stanowisko Alfy? To twój brat powinien zostać Alfa mu należy się ten tytuł. Jest potężniejszy od ciebie. Jesteś tylko bezwartościowym mieszańcem. On jest prawowitym następcą twojego ojca!

-Kłamiesz! Will nie jest następcą jest młodszy!- wykrzyczałam przez łzy. Z trudem się kontrolowałam miałam wielką ochotę się na nią rzucić i rozszarpać jej gardło.

-Myślisz że chodzi mi o Willa? Tego wiecznie zapatrzonego w siebie wilka? Nie! Czy naprawdę jesteś aż tak głupia?! Pomyśl mały mieszańcu! Pomyśl rusz ta swoją główka!- I w tym momencie straciłam resztki kontroli, poczułam jak moje kości się lamią i zmieniają swój kształt, poczułam ciepła ciecz w buzi i ostre kły, a moje ciało pokryło się białą białą sierścią. Wszystkie zmysły się wyostrzyły. Po raz pierwszy w życiu udało mi się przemienić czułam się cudownie, jakbym mogła zrobić wszystko. Rzuciłam się na kobietę powalając ja na ziemię teraz to ja miałam przewagę. Kobieta broniła się ile mogła aż w końcu straciła przytomność. Mogłam ja zabić ale nie zrobiłam tego. Wykorzystałam okazję do ucieczki. Biegłam przez korytarze w stronę wyjścia aż w końcu udało mi się wydostać. Biegłam przez las dopóki nie uznałam że jestem już bezpieczna. Zmieniłam się z powrotem w człowieka i ruszyłam w dalsza drogę. Miałam dziwne wrażenie ze wszystko było zbyt łatwe.

Nie wiem ile czasu błąkałam się po tym lesie, wszystko wydawało się takie samo. Nagle usłyszałam głosy. Postanowiłam ruszyć w ich kierunku. Udało mi się dotrzeć na drogę a dźwięki stawały się coraz wyraźniejsze. Nagle w oddali zauważyłam dobrze znaną mi sylwetkę.

~Oczami Jeva~ 

Błąkałem się po lesie w poszukiwaniu jakiejkolwiek wskazówki która pomogła by mi znaleźć Am. Nagle usłyszałem kroki a chwile później przede mną pojawiła się Bet.

- Co ty tutaj robisz? Wracaj do domu nie powinnaś wychodzić z domu.

- Chce ci pomóc znaleźć Am. To moja wina że ją porwali- powiedziała.

-Bet... Przecież to nie...

- A właśnie ze tak! To ja ją zostawiłam -przerwała mi i ruszyła przed siebie. Wzruszyłem ramionami i poszedłem za Bet.

-Bet zrozum to nie twoja wina- powiedziałem i ruszyliśmy dalej w drogę błądziliśmy tak przez godzinę i nie natrafiliśmy na żadną poszlakę. Chciałem się już poddać kiedy w oddali zauważyłem postać. Nagą i rozczochraną dziewczynę, podeszliśmy bliżej a jej sylwetka stała się coraz bardziej wyrazista.

-Am!- wykrzyczałem i podbiegłem do dziewczyny. Była cała przemarznięta i brudna.

-Jev... Jev naprawdę tu jesteś- powiedziała i padła mi w ramiona. Kiedy się już odsunęła okryłem ją kurtką. Droga do domu nie zajęła nam długo. Otworzyłem drzwi i nie zwracając uwagi na innych zaniosłem ją do pokoju i położyłem do łóżka.

-Jev... zostań ze mną- powiedziała i wskazała miejsce na łóżku. Bez słowa zdjąłem koszulkę i położyłem się obok niej.

-Kocham cię.

- Wiem i ja też cię kocham. A teraz śpij.- Amanda wtuliła się w moje ramiona i zasnęła, a ja złożyłem na jej czole malutki pocałunek. W końcu miałem pewność że jest bezpieczna i nie zamierzałem już jej opuszczać.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Tada... oto i rozdział! Mam nadzieję że wam się podoba :) Przepraszam za tą długą przerwę ale miałam dużo nauki i... a nie będę się tłumaczyć bo już tego nie zmienię. Następny rozdział powinien być na czas :)


sobota, 6 lutego 2016

LBA 2x

Z całego serca dziękuje Veronica Hunter [blog] i Mania Maja [blog] za nominacje do LBA. Bardzo się ciesze ponieważ to pierwsze nominacje tego bloga <3 i naprawdę bardzo dziękuje.

Pytania od Veronica Hunter:
1. Dlaczego akurat ta tematyka bloga?
Tak jakoś wyszło ale chyba głownie dla tego że po 5 sezonach Teen Wolfa zaczęłam tworzyć własną historię z wilkołakami w roli głównej.

2. Bez jakich trzech książek/książkowych serii nie mógłbyś/abyś żyć?
Diabelskie Maszyny, Dary Anioła, i Black Ice. mogła bym wymieniać w nieskończoność ale trzy to trzy :D

3. Skąd czerpiesz inspiracje do dalszego pisania?
Czasami coś przeczytam lub obejrzę, ale zazwyczaj inspiracja przychodzi sama.
  
4. Wyobrażasz sobie czasami zakończenie bloga?
Tak, nawet bardzo często tylko zawsze jest ono inne.

5. Ile masz książkowych mężów :D???
O jeju chyba z 20 :D

6. Najgorsza książka jaką w życiu czytałeś/aś?
Lektury się liczą? załóżmy że nie.
to wtedy Gwiazd naszych Wina. Jakoś nie mogę przekonać się do tej książki.

7. Jak wygląda twój idealny obiad nad dziś?
Naleśniki <3

8. Pisanie to twoje pasja czy hobby?
raczej hobby.

9. Kim chciałbyś/łabyś zostać w przyszłości? Dlaczego?
Nie myślałam jeszcze nad tym.

10. Jak brzmi/ą twoje motto/a życiowe?
Nie zważaj na to co inni mówią na twój temat, po prostu bądź sobą!

11. Jak brzmi jeden z twoich ulubionych i najbardziej znaczących dla ciebie cytatów?
"-Każdy musi mieć jakieś sekrety. Dzięki nim jesteśmy podatni na ciosy."

pytania od Mania Maja:
1. Ulubiona książka/seria książek?
Jedna? Boże ni wiem nie mogę wybrać jednej...eee...chyba 7 Razy Dziś.

2. Pisanie to twoje hobby, czy pasja?
Hobby.

3. Dlaczego ta tematyka bloga?
Tak jakoś wyszło ale chyba głownie dla tego że po 5 sezonach Teen Wolfa zaczęłam tworzyć własną historię z wilkołakami w roli głównej.

4. Jak zaczęła się twoja przygoda z blogowaniem?
Hmm... to było dawno i nie zbyt pamiętam. Kiedyś pisałam takie opowiadania w zeszycie w celu ćwiczeń ortografii (nadal mam z nią problemy) potem przestałam i pisałam dla siebie, a z czasem postanowiłam się tym podzielić z innymi :)

5. Ulubiona piosenka?
Shots- Imagine Dragons

6. Bez czego nie potrafisz żyć?
Przyjaźni i miłości.

7. Czarny, czy biały?
Czarny.

8. Kim chcesz zostać w przyszłości?
Nie myślałam jeszcze nad tym.

9. Ulubiona postać książkowa?
I znowu jedna? Nie mogę wybrać jednej, jest ich tyle ale no trudno ograniczę się do dwóch ... Will i Jem z DM

10. Skąd czerpiesz inspiracje?
Czasami coś przeczytam lub obejrzę, ale zazwyczaj inspiracja przychodzi sama.

11. Ulubiony cytat?
Obecnie jest to cytat z książki którą ostatnio czytałam czyli z 7 razy dziś
"Oto kolejna rzecz, którą należy zapamiętać: Nadzieja trzyma przy życiu. Nawet po śmierci jest to jedyna rzecz, która trzyma przy życiu."

Nominuje:
http://bo-kochac-to-niszczyc.blogspot.com/

Pytania ode mnie:
1) Jak długo już piszesz?
2)Dlaczego ta tematyka?
3)Jaką książkę teraz czytasz?
4)Ulubiona piosenka?
5)Skąd czerpiesz inspiracje?
6)Dlaczego ta tematyka bloga?
7)Czy wiążesz swoją przyszłość z pisaniem?
8)Co czujesz kiedy dodajesz nowy rozdział?
9)Co czułaś kiedy otrzymałaś pierwszy komentarz?
10)ulubiona książkowa para?
11)Ulubiony cytat?

Ps: Niedługo powinien pojawić się rozdział :)

niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 6

~Oczami Jeva~ 

Z tego co mówiła Victoria powinniśmy zaraz być na miejscu. Zbliżaliśmy się do jakiejś opuszczonej fabryki. Okna były powybijane, dach (tam gdzie jeszcze jakoś się trzymał) był porządnie uszkodzony i w każdej chwili mógł się zawalić. Szczerze, to moim zdaniem, to miejsce nie krzyczało: "Hej jestem bazą super złych łowców i tak, tutaj jest Amanda!" ale ufam Victorii i jej magi ona nigdy się nie myli. Dałem znać Willowi i wbiegłem do środka, a za mną szary i dość duży wilk. Spojrzałem na niego pytająco, a on warknął. Uznałem ze to nawet dobry pomyśl i tez się zmieniłem. W przeciwieństwie do Willa moja sierść była czarna, ciemna jak węgiel lub noc. Byłem tez sporo wyższy i miałem silniejsze łapy i kły. Jestem betą wiec to całkiem logiczne że jestem silniejszy od wszystkich wilków, to ja muszę polować, walczyć i ochraniać rodzinę Willa czyli Alfy. Oczywiście on też jest silny ponieważ Dylan od najmłodszych lat go trenuję i szkoli w walce. Tylko że Will zawsze będzie w rodzinie Alf a ja w każdej chwili mogę spaść na niższe stanowisko. W wszystkich grupach (oprócz Alf) przydział odbywa się podczas pierwszej przemiany wtedy rada starszych ocenia zdolności fizyczne i wszystko inne, i nadaje odpowiedni status, który w każdej chwili można stracić. Nie posiadamy takiej zasady że jak na przykład dziewczyna Gamma zostanie żona Besty to sama stanie się Beta to działa tylko w przypadku rodziny rządzącej. Z moich rozmyślań wyrwał mnie nagły szelest. Uważnie rozejrzałem się po pomieszczeniu ale nic nie zobaczyłem. Rozdzieliliśmy się z Wille i zaczęliśmy przeszukiwać pomieszczenie. Wszędzie było brudno i wilgotno w niektórych miejscach zdarty tynk odsłaniał czerwona cegłę z której wykonany był budynek. Wszystko wydawało się całkiem stare i opuszczone, na pewno nikogo tu nie było od lat, no może pomijając te kilkanaście szczurów. Przeszukałem cale piętro jeszcze z dwa razy ale nic nie znalazłem. Z powrotem stałem się sobą i czekałem na Willa. Po paru minutach on też się zjawił. -Znalazłeś cokolwiek?- zapytałem z nadzieją.

-Oprócz kilku szczurów nic. Chyba nie było tutaj nikogo od lat. Nie ma sensu dalej szukać wracajmy.

- To bezsensu przecież Victoria mówiła że jest tutaj. Nic nie rozumiem.

-Może się pomyliła?- odpowiedział chłopak i udał się do wyjścia.

-To bez sensu. Co przeoczyliśmy?- powiedziałem sam do siebie i poszedłem za chłopakiem. Droga minęła nam w ciszy żaden z nas się nie odezwał. Kiedy weszliśmy do domu pierwsze co zobaczyłem to burzę blond włosów przemykającą przede mną i wpadającą w raniona Willa.

-Emma? Co ty tutaj robisz?- zapytał zmieszany Will.

-Dylan zarządził że wyrusza na poszukiwania Amandy, Rosę uparła się ze pojedzie razem z nim i zabiorą ze sobą Sophie, a ja pojechałam bo twoja matka stwierdziła że powinnam ci towarzyszyć. Wiec oto jestem - wykrzyczała uradowana i znów rzuciła się na Willa. Nie miałem już ochoty dłużej oglądać tej sceny i postanowiłem iść powiadomić Victorię o misji. Odszukanie jej nie zajęło mi długo, siedziała w salonie razem z Dylanem i Rosę.

-Jev!-wykrzyczała od razu gdy tylko mnie zobaczyła -Znalazłeś ja?

-Nie. Nic tam nie było, wszystko było poniszczone i rozwalone, nikogo tam nie było od dobrych paru lat.

-Widzisz mówiłam ze jej nie znajda. Przyznaj w końcu że Victoria nic tu nie zdziała i nie uda nam się znaleźć Amandy wróćmy do domu, uznajmy ja za zmarłą nie wiem możemy jej nawet wyprawić jakąś uroczystość i ogłośmy Willa przyszłym Alfa. On na to zasługuje, a Amanda przecież nawet nie potrafiła się przemienić- Powiedziała Rosę z śmiertelną powagą. Nigdy nie miałem takiej ochoty się na kogoś rzucić i rozerwać go na strzępy, rozumiem ze nie przepada za Am ale to nie powód by odwoływać poszukiwania i skazać ja na pewna śmierć.

-Dla pani to pewnie na rękę że Am została porwana prawda? Przecież sama pani jej powiedziała ze chciała by się pani jej pozbyć a ona jest tylko przeszkodą. Myśli pani ze mi tego nie powiedziała? Ona mówi mi wszystko, jak pani myśli komu się wyżala? Nie mówi nic ojcu bo nie chce go skrzywdzić bo wie że z jakoś chorych powodów on panią kocha. I pragnę panią powiadomić że to nie pani decyzja, bo pani nie jest Alfa!- wykrzyczałem.

-Jev! Możesz nas na chwile zostawić? Ty też Victorio?- powiedział Dylan a my bez słowa opuściliśmy pomieszczenie ale dzięki wyostrzonemu słuchowi bez problemu słyszałem ich każde słowo.

-Słyszałeś jak on się do mnie odzywa? Dlaczego na to pozwoliłeś?

- On miał racje Rose! Nie masz prawa tak mówić o Am! Musisz się pogodzić z tym ze ona jest moja córka a kiedyś będzie Alfa! Jeśli jeszcze raz usłyszę jak ja poniżasz obiecuje ci że zostaniesz Omegą!-wykrzyczał Dylan.

-Nie możesz tego zrobić!

-Owszem mogę jak powiedział Jev nie jesteś Alfa, tylko ja i ja mogę zrobić wszystko!

-Może i możesz ale prawa nie zmienisz jeśli Amanda nie odnajdzie się do następnej pełni zostanie automatycznie uznana za zmarłą a Will zostanie Alfa. Teraz wybacz ale muszę coś załatwić- na tym ich rozmowa się skończyła potem usłyszałem tylko trzaśnięcie drzwiami i ciszę.

- Jev co to za krzyki?- usłyszałem głos. A chwile potem pojawiła się Bet.

- Nic, tylko wszyscy są podenerwowani a jeszcze przyjechał ojciec Am z jej macochą- rudowłosa dziewczyna tylko pokiwała głową

-A gdzie zniknął Will?- zapytała zmieniając temat. Mam wrażenie że przez ostatni miesiąc oboje z Willem się do siebie zbliżyli, a powiedz nimi zaczynało iskrzyć.

-Tu jestem. Wyspałaś się Bet? -Tak- odpowiedziała.

-Will słyszałeś? Jeśli nie znajdą Anandy do pełni to będziesz Alfa! Czy to nie wspaniale!-odezwała się Emma która właśnie pojawiła się w pomieszczeniu.- O a ty kim jesteś?

-Emma to Bet, Bet to Emma moja dziewczyna.- Will szybko przedstawił sobie obie dziewczyny i zaczął rozmawiać z Emma na temat rozmowy jego matki z Dylanem. Nie zauważył nawet kiedy Bet ze spuszczona głową opuściła pokój.

-Ile zostało czasu na znalezienie Amandy?- Zapytał się Will.

-Nie cale dwa tygodnie. W życiu jej nie znajdą wiec będziesz Alfa!-nie mogłem tego już dłużej słuchać chwyciłem kurtkę i postanowiłem odnaleźć Am zanim skończy mi się czas. Nie mogę dać Rosę i Willowi satysfakcji wygranej. Muszę ja znaleźć. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Kochani oto rozdział 6 tym razem cały z perspektywy Jeva. Trochę zamieszania i Rose która nienawidzi Am. Jak myślicie czy Jevowi uda się ja uratować? Przepraszam za wszystkie błędy ale pisałam na telefonie.Pamiętajcie komentujcie dla mnie to wiele znaczy!